Heeeej :)
Przepraszam, że nie pisałam. Mam straszne zamieszanie w domu i naprawdę na nic nie mam czasu. W skrócie, moja babcia w święta złamała szyjkę jakiejś kości w biodrze, miała operacje - ma wstawioną protezę i teraz mieszka z nami. Nie chodzi, praktycznie nie rusza się, trzeba ją sadzać, kłaść... także..
Poza tym jest po udarze, i już głowa też nie pracuje tak jak trzeba, niestety z takim człowiekiem to już jak z dzieckiem, tylko że ciężej :<
Przepis na murzynka bez jajek :) Mam go spisanego na kartce, ale nie mogę sobie przypomnieć skąd ja go wzięłam ;P
1,5 szklanki mąki
3/4 szklanki cukru (ja dałam stewię - nie mam pojecia ile, próbowałam ciasta + 2 łyżki cukru trzcinowego Demerara)
szczypta soli
2 łyżki kakao (dałam chyba z 5 łyżek :P)
40 g startej gorzkiej czekolady
1 łyżeczka proszku do pieczenia
100 ml oleju (ja dałam 2 łyżki)
1 łyżeczka octu balsamicznego
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
1 szklanka mleka ( dałam 1/2 szklanki mleka sojowego karmelowego i 1/2 szklanki wody w temperaturze pokojowej) - mleko sojowe trzeba rozcieńczyć, żeby ciasto nie wyszło gumowate :)
Ja dodałam jeszcze mrożone truskawki i maliny :)
Mieszamy suche składniki. Dodajemy składniki płynne i tak jak w przypadku muffinek, nie mieszamy długo! Tylko tak, żeby składniki się połączyły, im krócej tym lepiej. Ja przelałam do silikonowej foremki i wyłożyłam owoce. W przepisie jest, żeby piec 25 minut w 180 stopniach, aż patyczek będzie suchy. Ja piekłam znacznie dłużej, ze względu na to, że owoce puszczały sok :)
A tu zdjęcia mojego sobotniego śniadania:
|
Ciasto otrębowe z owocami, resztka murzynka, plaster melona, twarożek cynamonowy
|
Ciasto z przepisu
Oli :) Jest pyszne ! a z twarożkiem - poezja ;)
Ogólnie to rozładował mi się aparat, a nikt nie wie gdzie jest ładowarka... Poszukiwania trwają !
Jestem strasznie wykończona, jedziemy z mamą na resztkach sił. Tata jak na razie nie może chodzić, bo ma skręcone kolano i jedynie czołga się o kulach do łazienki :< Normalnie mamy szpital w domu !
Damy radę, musimy.